Jak podróżować i zarabiać na tym pieniądze? Poznajcie mój sposób!

Jeśli myślicie, że to wpis w stylu zostań sławnym blogerem i zarabiaj kokosy opisując swoje podróże,  to muszę Was rozczarować. Albo co niektórych uspokoić. Otóż nie! Sposób jest zupełnie inny. W moim przypadku sprawdzał się przez 3 lata, więc może i Wam się spodoba. Nie jest to sposób lekki, ani łatwy, ale przynoszący mnóstwo satysfakcji. Gwarantuję też, że nie ma tutaj ani minuty na nudę.  To co, jesteście ciekawi? Mowa o… opiekunie kolonii.  Tadam! 🙂

970383_520025264744456_478721693_nJak tylko ten pomysł zakiełkował w mojej głowie, zapisałam się na kurs, żeby zdobyć odpowiednie uprawnienia. Zgłębiałam więc tajniki opieki nad dziećmi. Od zabaw integracyjnych, poprzez udzielanie pierwszej pomocy i na pogadankach wychowawczych kończąc.  Po dwóch miesiącach cotygodniowych spotkań papiery były moje. A chwilę potem, jako świeżo upieczona 18nastolatka zapisałam na się na pierwszy w życiu turnus! Cóż to były za emocje… Do tej pory czuję przyjemny dreszczyk… Z racji słabości do gór na swój pierwszy wyjazd wybrałam położoną w sercu Gorców Ochotnicę Dolną. Gdy moi rówieśnicy obijali się po zdanej maturze, ja delektowałam się byciem „Panią Martą”, dla osób niewiele młodszych ode mnie. Oprócz tego, że czułam się naprawdę dorosła, to  zdobyłam pierwsze zawodowe doświadczenia. Nauczyłam się organizacji i odpowiedzialności. Przed samym wyjazdem oczywiście pojawiły się wątpliwości. Zastawiałam się jak niby uda mi się zapanować nad rozwrzeszczaną zgrają małych ludzi. Ostatecznie udało się! Bywało ciężko, ale uśmiech zadowolonych dzieciaków dawał prawdziwą satysfakcje. Chwilami sama nie wiem kto śmiał się głośniej, ja czy moi podopieczni… Oprócz gór jako opiekun kolonijny byłam także nad morzem we Władysławowie i na Mazurach w Ełku.

sunrise-phu-quoc-island-ocean-largeKażdy turnus to inna kadra, inne dzieci, a co za tym idzie, nowe wyzwania.  Zanim jednak zdecydujecie się na taki wyjazd, poczytajcie co nieco o plusach i minusach kolonii. Żeby nie było za słodko zacznijmy od tych drugich…

Trudna młodzież – warto przed wyjazdem dowiedzieć się z jaką grupą podopiecznych masz do czynienia. Wszystkie dzieciaki są kochane, wiadomo, ale na  pierwszy raz lepiej unikać trudnej młodzieży, bo bez większego doświadczenia łatwo jest sobie dać wejść na głowę. Ja za pierwszym razem tego nie sprawdziłam i zaczęłam z taką właśnie młodzieżą. Bywały więc mniejsze lub większe kłopoty wychowawcze. Od papierosów, poprzez przekleństwa, aż po agresję.

Obyś cudze dzieci uczył – To samo się ma do wychowywania. Dzieciaki na koloniach mają wiele nawyków wyniesionych z domu. Niestety często z przewagą tych złych. Miałam do czynienia chociażby z kilkoma niejadkami. W domu jedli np. tylko frytki i delicje, więc kolonijna stołówka była dla nich kompletną abstrakcją. Schabowy? Bigos? Kluski z serem? – Ochyyyyda! Pewnego niejadka, rzucającego w kucharki talerzami, musiała odebrać mama. Może i dobrze, bo ile można pociągnąć na kanapkach z… cukrem. Niektórzy rodzice wysyłali też swoje dzieci na kolonie z myślą o obozie odchudzającym… Tym też sposobem chłopiec z astmą i dużą nadwagą trafił na obóz górski. Mimo chęci i początkowych prób, przez większość spacerów musiał zostawać w ośrodku. Były też maleństwa, którym trzeba było pomóc w ubieraniu, czy myciu. Jeśli więc ktoś nie ma cierpliwości do dzieci, zdecydowanie odradzam taka pracę. Pamiętam też jak przyszedł do mnie zapłakany kilkulatek i na pytanie co się stało odpowiedział: „Bo jak jadłem kanapki, to mi się psypomniało jak mi mamusia lobi śniadanie i się za nią stęskniłem”…  I tak codziennie, do końca turnusu…

red-bear-child-childhood-large

Brak czasu – jeśli myślisz, że odpoczniesz, gdy dzieci pójdą spać… Nieeee… No chyba nawet się nie łudzisz, co? 🙂 Na koloniach jest się w pracy 24/7 z nocą włącznie. Dzieci nie można spuścić z oka nawet na chwilę, a świadomość, że jesteś za nie w pełni odpowiedzialny sprawia, że nawet w nocy masz uszy i oczy szeroko otwarte. To właśnie wtedy przychodzą do głowy najgłupsze pomysły. Nie ma jednak tego złego, bo nawet przez minutę nie ma czasu na nudę.

Odpowiedzialność – pamiętaj, że to właśnie od Ciebie może zależeć czyjeś życie! Gdy któremuś z podopiecznych coś się stanie, ponosisz za to konsekwencje nie tylko moralne, ale i prawne. Warto więc ubezpieczyć się w razie nieszczęśliwych wypadków. Ja dmuchałam na zimne i ubezpieczałam się nawet od ciąży podopiecznych. Być może od tamtej pory przepisy się zmieniły, ale kiedyś to właśnie wychowawca musiał płacić alimenty, za niedopilnowanie wychowanków. Nieźle co?

Nie licz na kokosy – większość firm zajmujących się organizacją wypoczynku dla dzieci szuka osób doświadczonych albo z jakimiś dodatkowymi kursami. Najczęściej są to więc pedagodzy, w-fiści i nauczyciele. Jeśli więc nie posiadasz dodatkowych umiejętności i certyfikatów, musisz się liczyć z niezbyt wysokim wynagrodzeniem. Druga opcja to praca z trudną młodzieżą właśnie. Mniej chętnych, przez co łatwiej się załapać nawet żółtodziobom.

1233585_520021618078154_1403332693_n

Ale… plusów jest równie dużo. W końcu amatorów takiej pracy nie brakuje.

Podróżujesz za darmo – no i mów co chcesz, ale to jest namber łan całej listy. Już sam fakt podróżowania jest największą zaletą, a do tego masz za darmo nocleg, jedzenie, transport i wejściówki do wszystkich atrakcji turystycznych. Często zdarzało się też, że wychodząc z dzieciakami na lody, gdy chciałam zapłacić słyszałam, że naprawdę nie trzeba…!

Zarabiasz  – jest to niejako uzupełnieniu punktu pierwszego, ale z drugiej strony co innego jest po prostu nie płacić, a co innego zarabiać! Może nie są to jakieś wielkie pieniądze, ale zawsze coś. Zwłaszcza, że praktycznie nic do takiego wyjazdu nie musisz dokładać.

Zwiedzasz miejsca do których, być może sam byś nie trafił –dzięki koloniom widziałam takich miejsc naprawdę sporo. Nie jestem fanką przewodników, wolę chodzić swoimi ścieżkami i gubić się w nich do woli. Podczas kolonii miałam więc rzadką okazję posłuchania, co takiego mają do powiedzenia. Często były to naprawdę ciekawe rzeczy. Zwłaszcza gdy przemierzaliśmy górskie szlaki lub byliśmy na wycieczce w Wilnie.  Nie jestem też fanką muzeów, ale chcąc nie chcąc na koloniach odwiedziłam ich całkiem sporo. Co więcej większość była naprawdę interesująca. Do tego dochodzi też masa dziecięcych rozrywek.  Kolejki, wesołe miasteczka, aquaparki… Z dziećmi to chleb powszedni.

amusement-park-europa-park-boot-park-large

Nauka organizacji, odpowiedzialności i zarządzania czasem – Nie trzeba tu wiele dodawać. Gdy masz za zadanie upilnować nie tylko siebie, ale i kilkunastu podopiecznych, stajesz się mistrzem organizacji. Do tego dochodzi dzienniczek kolonijny, który dzięki systematycznemu uzupełnianiu, pozwala trzymać się planu. I to uczucie, gdy tuzin prawie rówieśników, zwraca się do Ciebie na pani.

Wdzięczność dzieci – Nie ma nic piękniejszego jak zadowolone dzieciaki. Kiedy widzisz uśmiech i wdzięczność podopiecznych serce rośnie. Zdarzało się, że pod koniec turnusu dostawałam od dzieci jakiś upominek, albo list z podziękowaniami, że Pani Marta jest naprawdę super! Miło, co? Czasem i łezka się zakręciła w oku…

Zarówno plusy jak i minusy można mnożyć w nieskończoność. Nie ulega jednak wątpliwości, że wspomnienia z takiej pracy są niesamowite. Jeśli więc widzisz się jako opiekun kolonijny, poszukaj w swoim mieście kursu, na którym zdobędziesz odpowiednie kwalifikacje i do dzieła!  🙂

1385481_520022648078051_1807191361_n