6 powodów dla których warto zwiedzać Mazury jachtem

Ohoho! Przechyły i przechyły
Ohoho! Za falą fala mknie
Ohoho! Trzymajcie się dziewczyny
Ale wiatr. Ósemka chyba dmie

IMG_1826 (Copy)

Jeśli potraficie zanucić ten refren, to albo lubicie szanty, albo mieliście już okazję żeglować. My jeszcze rok temu byliśmy zieloni w te klocki, aż do pewnego wakacyjnego weekendu…  Skwar lał się z nieba, więc szukaliśmy odrobiny ochłody, a że (co by, jak na polaczka przystało, trochę ponarzekać 🙂 ) Wisła za brudna, a nad morze daleko i tylko jagodzianki z goooootooowaaaną kukurydzą, padło na krainę tysiąca jezior. Razem z przyjaciółmi, całą szóstką ruszyliśmy w mazurską siną dal, a konkretnie do portu Wilkasy, gdzie czekał na nas Jacht o wdzięcznej nazwie Hałabała.

DSC_0944Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to „Czy tam naprawdę mieści się 6 miejsc do spania?! A w życiu!”. I wiecie co? Kiedy weszłam pod pokład okazało się, że nie tylko 6 łóżek, ale i stolik, zlew, kuchenka i klika sprytnie zakamuflowanych szafek… Jednym słowem inżynierski majstersztyk! Bagaże pod pokład, żagle w górę i hen przed siebie!

Mazury 2015 (Copy) Chciałabym napisać o sielankowym relaksie i podboju mazurskich jezior, jednak początki wcale nie były takie kolorowe… BO dlaczego nikt mnie nie uprzedził, że przy zwrotach i silniejszych podmuchach wiatru jacht przechyla się AŻ TAK –> / ?! Pierwszy kwadrans minął na walce z zamkiem od kapoka i z burzą myśli w stylu ”przecież tak buja, że jak go nie założę to na pewno wszyscy zginiemy i nie pomogą nawet moje wątpliwe umiejętności pływackie!”.

IMG_1801 (Copy)

Kiedy drugi szczebel piramidy Maslowa, pod tytułem bezpieczeństwo, został opanowany, odezwały się żołądkowe rewolucje wynikające z niezdiagnozowanej wcześniej choroby morskiej. Ktoś mi wmówił, że paczka cebulowych chipsów, którą akurat mieliśmy na pokładzie załatwi sprawę. A że łasuch ze mnie niemały, postanowiłam spróbować i albo miały jakąś magiczną moc, albo zadziałał efekt placebo, bo mdłości ustały. 🙂 Zaufałam więc sternikowi, zdjęłam kapok i razem z resztą załogi zaczęłam delektowałam się urokami żeglowania…

IMG_1803 (Copy) IMG_1828 (Copy)DSC_0959Słońce, woda, ptaków śpiew… No dobra, zejdźmy na ziemie, długo bym tak nie wytrzymała leżąc plackiem, więc żeby nie było za pięknie, albo raczej za nudno, to oprócz błogiego relaksu bywała też walka z wiatrem, mieliznami i wykonywanie komend kapitana. Niemniej orzeźwiająca bryza i schłodzone pod pokładem piwo, w otoczeniu dziewiczej natury, to spełnienie wakacyjnych marzeń…

IMG_1910 (Copy)Jeśli to dla Was wciąż za mało, to podaję jeszcze kilka powodów, które utwierdzą Was w przekonaniu, że Mazury warto zwiedzać jachtem.

1. Gotowanie na pokładzie

O słabości do jedzenia pisałam wielokrotnie, więc nie byłabym sobą nie zaczynając od tego właśnie aspektu. Większość jachtów wyposażona jest w naczynia i kuchenkę, a takie wspólne gotowanie obiadów jest nie tylko sporą oszczędnością, ale i atrakcją. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio jadłam tak smaczne spaghetti jak to przygotowane na jachcie. Wielki gar kluchów z sosem, w kameralnej przystani i nawet Master Chef nie robi konkurencji 🙂

DSC_0985

2. Płyniesz gdzie chcesz, śpisz gdzie chcesz

W podróżowaniu najgorsze jest planowanie wszystkiego co do minuty. „Zbieraj się szybciej bo się  spóźnimy na obiad!”, „Kończmy już ten spacer, bo nie zdążymy na autobus do hotelu!” Znacie to? Nie? No i całe szczęście, bo to zabija całą spontaniczność i odbiera wycieczkom nieprzewidywalny dreszczyk emocji. Podróżując jachtem nie trzeba się martwić o nocleg i tym jak dotrzeć do hotelu, bo wszystko co niezbędne do życia masz zawsze przy sobie, pod pokładem. Codziennie możesz zatrzymywać się w innym miejscu, w dowolnym porcie, czy na dziko.

DSC_0989

3. Integracja

Bycie pasażerem na jachcie, to coś więcej, niż leżenie na dziobie z browarkiem w ręku. W przeciwieństwie do jazdy samochodem, nie tylko kierowca zaangażowany jest w prowadzenie pojazdu. A jachtem wcale tak łatwo się nie steruje… Kiedy ekipa jest zgrana i potrafi współpracować, o wiele prościej jest przezwyciężyć silne podmuchy i zwroty, które przy nieumiejętnym sterowaniu, w najgorszym wypadku, mogą przewrócić jacht. Nic tak nie integruje jak realizacja wydawanych przez sternika komend, balansowanie łodzią i poczucie współodpowiedzialności za sukces rejsu. Kiedyś brzmiało to dość patetycznie, ale przekonaliśmy się o tym na własnej skórze.

IMG_1920

4. Chłonięcie wiedzy

To niewiarygodne, jak szybko człowiek potrafi się uczyć w sytuacjach ekstremalnych. Już po kilku godzinach żeglugi komendy: „zwrot przez sztag”, czy „lewy foka szot wybieraj”, stają się czymś więcej, niż tylko obco brzmiącymi zdaniami, a po dniu pływania zaczynasz je już bardzo dobrze rozumieć. Gdy wiatr wzmaga, a jacht gwałtownie się przechyla, zmysły raptownie zaczynają się wyostrzać. Szeroko otwarte oczy i uszy sprawiają, że każdy wie za jaką linę złapać, czy które żagle poluzować, nawet jeśli wcześniej nie miał nic wspólnego z żeglowaniem.

Bez tytułu

5. Kąpiel wszędzie

Za sprawą jachtu uzyskuje się dostęp do najbardziej dziewiczych miejsc, kąpielisk i dzikich przystani. Czy może być coś piękniejszego, jak zacumowanie na wysepce do której nie ma innego dostępu? Żadnych hałasów, żadnych piszczących i  sypiących piaskiem dzieci, tylko cisza, spokój i natura… Nie wspominając o wodzie na środku jeziora, która jest zdecydowanie czystsza, niż ta przy strzeżonych plażach. Koło ratunkowe pod pachę (no a przynajmniej w naszym przypadku) i można dryfować razem z jachtem.

IMG_1865 (Copy)

6. Żeglarstwo – connecting people

Społeczność żeglarska to bardzo zżyte środowisko. Wszyscy pozdrawiają się na szlaku, machają z uśmiechem, a gdy odległość na to pozwala wymieniają klika zdań odnośnie warunków pogodowych, czy siły wiatru. W porcie nie ma problemu z pożyczeniem szklanki cukru, czy wiaderka do wybierania wody. Gdy nie radzisz sobie z zacumowaniem jachtu, zawsze znajdzie się ktoś kto chętnie pomoże i pociągnie za liny. A wieczorem w portowej Tawernie w rytmach szanty, wszyscy bawią się do świtu…

IMG_1928 (Copy)

To co, kiedy widzimy się na Mazurach? 🙂