Przepis na bałkańską majówkę (cz.1. Chorwacja)
Jaki jest przepis na idealną majówkę? Morze, góry, natura, a do tego odrobina rakii! 🙂 Jeśli dorzucimy do tego tak zacną ekipę jak Ola i Marek (autorzy bloga Bałkany według Rudej) wraz z przyjacielem Przemkiem, to wyjazd musi się udać! I chociaż nasza piątka poznała się jakiś tydzień przed majówką, to mam wrażenie, że zgraliśmy się idealnie.
Nowi znajomi okazali się nie tylko wspaniałymi kompanami wspólnych wojaży, ale i doskonałymi organizatorami. Nie ma chyba takiego pytania odnośnie Bałkanów, na które Ola nie znałaby odpowiedzi. Zajrzyjcie do niej koniecznie i przekonajcie się sami! A jeśli zastanawiacie się, jak najlepiej wykorzystać tydzień w tym pięknym regionie, to poczytajcie o naszej wyprawie.
W piątek po pracy, razem z Markiem i Przemkiem, ruszamy z Warszawy. Przejeżdżamy przez Słowację i chwilę po północy docieramy na Węgry. Tam też nocujemy. Przy rozkładaniu namiotu okazuje się, że brakuje nam… tropiku! Brawo my! 🙂 To była zdecydowanie rześka noc! Całe szczęście nie padało… Następnego dnia o świcie jedziemy dalej. Późnym popołudniem docieramy do Chorwacji. Słońce zachodzi, a widoki zapierają dech…
Robimy mały przystanek nad morzem, gdzie chłopaki sprawdzają temperaturę wody, a ja zwiedzam opuszczone ośrodki wczasowe. Puste domki i niszczejący hotel przypominają o dawnej świetności miejsca.
Po zmroku dojeżdżamy do Delty Neretwy, nieopodal miejscowości Opuzen, gdzie czekają już na nas Ola z Markiem. Zatrzymujemy się w Campingu Rio, u przesympatycznej Beaty, która jest właścicielką zlokalizowanej tam polskiej bazy windsurfingowej Surfflow. Jeśli lubicie aktywny wypoczynek na łonie natury, koniecznie musicie do niej zajrzeć! Dopiero rano zdajemy sobie sprawę, w jak malowniczej okolicy jesteśmy. Wokół nas oliwny gaj, obok rzeka, a w tle górskie szczyty… Sielanka!
Ola z mężem i Przemkiem jadą na rowerową wycieczkę po okolicy, a my z Markiem idziemy na spacer do sąsiedniego Blace. Po drodze oprócz piaszczystych plaż i rozległych bagien, natrafiamy na wrak zatopionego statku. Patrząc na oblepiające go ze wszystkich stron małże, można wnioskować, że długo znajdował się pod wodą…
Samo Blace okazało się bardzo urokliwym i malowniczym miasteczkiem, ale to co urzekło nas najbardziej, to widoki z pobliskich wzgórz…
Po południu dołączamy do reszty i ruszamy nad Jeziora Bacińskie. Cisza, spokój i natura, a do tego winogronowe sady, przez które chwilami czułam się jak w słonecznej Toskanii.
To co w podróżach cenimy najbardziej, to czas spędzony z mieszkańcami danego regionu. Tym razem mieliśmy ku temu idealną okazję! Cały wieczór towarzyszyła nam Beata i jej chorwaccy znajomi. Zwiedziliśmy także wojenne bunkry, o których opowiedział nam Ivan. Spacer po podziemnych, zatopionych w ciemności korytarzach, zrobił na nas ogromne wrażenie!
Aż dziwne, że do tej pory nie zostały one w żaden sposób zagospodarowane. O takich miejscach nie czyta się w przewodnikach, dlatego tym bardziej cieszę się, że udało nam się tam trafić. To jednak nie koniec wrażeń. Z bunkrów udaliśmy się na szczyt wzgórza, w okolice wojennych baszt, aby uczestniczyć w corocznej ceremonii palenia ognisk.
Ta oryginalna tradycja o pogańskich korzeniach wygląda naprawdę zjawiskowo. Ogień zaczął płonąć, jak tylko zapadł zmrok i palił się ponad godzinę. Na sąsiednim wzgórzu oprócz ogniska było widać fajerwerki i race. Naprawdę wyjątkowy klimat.
Następnego dnia rano ruszyliśmy na trekking po pasmie górskim Biokovo, by po niespełna 4 godzinach intensywnego marszu dotrzeć na Šibenik (1314 m n.p.m.).
Widoki warte były wysiłku… Po intensywnym dniu zafundowaliśmy sobie odrobinę relaksu na plaży.
Wciąż jednak nie mieliśmy dosyć, dlatego na zachód słońca pojechaliśmy w miejsce ujścia Neretwy. Ładnie, prawda? 🙂
To był nasz ostatni wieczór na Chorwacji. Następnego dnia po śniadaniu ruszamy w stronę Bośni i Hercegowiny, odwiedzić kolejne niesamowite miejsca… Ale o tym w następnym wpisie…
5 Comments
Do tej pory nie miałam okazji spojrzeć na „nasze” wyjazdy z perspektywy kogoś innego, niż ja czy Marek. Generalnie cieszę się, że Wam się podobało (spróbowalibyście napisać inaczej :P). W tej relacji brakuje mi jednak jednego, ważnego elementu. A gdzie „Kot Kamień”? 😀
Nie śmielibyśmy napisać inaczej hihih 😀 Ale całe szczęście takie są fakty i nie trzeba było kłamać 🙂 Kot miał chwilowy debiut – starczy z niego 😀
Nie przepadam za wyjazdami ze znajomymi, ale może to dlatego, że uwielbiam spędzać urlop aktywnie, a 99% procent moich znajomych marzy o leżeniu na plaży tudzież przy basenie 🙂
Zdjęcia cudowne, od dawna kusi nas Chorwacja, a gdy czytam takie relacje coraz bardziej przekonuję się, że koniecznie musimy tam jechać.
Ale piękne miejsca! I zdjęcia! Tęsknię za Bałkanami 🙁
Uwielbiam takie wypady i eksploracje poza znanymi ścieżkami 🙂