Gruzińskie Las Vegas, czyli co warto zobaczyć w Batumi?
Po pobycie w Swanetii jesteśmy Gruzją wręcz naćpani. Choć to nie najpiękniejsze słowo, to doskonale opisuje moje odczucia. Oszołomienie krajobrazem, górami, jedzeniem… Poranki w Mestii serwowały widok pasących się pod oknem krów, a noce kusiły niebem pełnym gwiazd.
Jednak końcówkę naszego pobytu postanowiliśmy spędzić w Batumi. Po kilku godzinach jazdy marszrutką z oddali wyłania się panorama miasta. Zupełnie inny krajobraz, niż ten, który otaczał nas w ciągu ostatnich kilku dni. Cała ta wielkomiejskość nieco nas przytłoczyła, ale postanowiliśmy dać sobie trochę czasu…
Oswojenie się z faktem, że między nogami zamiast krów, plączą się turyści, rzeczywiście chwilę nam zajęło, jednak drugiego dnia Batumi pokazało się z zupełnie innej strony. Już w hostelu pan w recepcji przywitał nas w „gruzińskim Las Vegas.” Spacerując po ulicach miasteczka z jednej strony widzieliśmy wielkomiejski przepych, wieżowce i kasyna…
A z drugiej opuszczone domy i walące się budynki…
Oprócz błądzenia po oddalonych od centrum uliczkach warto odwiedzić kilka ciekawych miejsc. Już sam spacer promenadą serwuje nam sporo atrakcji. Idąc od strony kolejki mijamy wieżę zegarową, w której mieści się fontanna czaczy.
O tym, czy udało nam się tam znaleźć gruziński trunek, przeczytacie tutaj. Diabelski młyn, ruchomy pomnik miłości i porozumienia „Ali i Nino”, figury z brązu i wreszcie monumentalna wieża alfabetu gruzińskiego.
Do tego dużo streetartu, fikuśna architektura i mnóstwo wywieszonego prania…
Z kolei plaża, choć bez „parawaningu” i o wiele mniej tłoczna, niż nasza bałtycka, to złotym piaskiem nie może się pochwalić. Kamień kamienia kamieniem pogania, toteż spacer na boso to dość masochistyczna rozrywka…
Warto odwiedzić plac Europejski, który zachwyca zarówno nocą jak i za dnia. Zaraz obok znajdziemy urocze „parasolkowe” uliczki.
Fani zachodów słońca powinni wybrać się na przejażdżkę kolejką. Widoki całkiem ładne, a zjeżdżając można podziwiać nocną panoramę Batumi.
Kilkanaście minut od centrum znajduje się jeden z największych na świecie ogrodów botanicznych. Warto się tam wybrać, aby odpocząć od miejskiego zgiełku i poobcować z naturą. Na powierzchni ponad 110 hektarów znajdują się różnorodne okazy światowej flory. Możemy znaleźć roślinność m.in. z takich miejsc jak Australia, Meksyk, Himalaje, Nowa Zelandia. Do tego plantacja bananów i cytrusów, las bambusowy, ogród japoński, tropikalna oranżeria i wiele innych.
Gdzieniegdzie widać opuszczone domy, a oprócz nich, na terenie ogrodu znajduje się biblioteka i laboratorium.
A gdy ktoś się już zmęczy zwiedzaniem, warto przysiąść na jednej z bambusowych ławeczek i podziwiać błękit morza…
No i na koniec, czy warto odwiedzić Batumi? Tak. Jednak dobrze jest zaplanować sobie pobyt tutaj na początku podróży, by powoli wczuć się w klimat Gruzji. Jest tu bowiem dość turystycznie i raczej europejsko, dlatego też wizyta prosto po Swanetii jest lekkim szokiem. Ciszę i spokój Kaukazu zamienia się na miejski gwar, przez co, w tej własnie kolejności, miasteczko traci w odbiorze. Jednak warto dać sobie trochę czasu i w pełni poznać to miasto pełne kontrastów…
20 Comments
Jak przyjemnie było powrócić wspomnieniami do tego miejsca 🙂 Od mojego pobytu w Batumi minęło już sporo czasu, ale wspominam bardzo dobrze. Też najpierw zwiedzaliśmy inne regiony Gruzji, a dopiero na koniec „osiedliśmy” nad morzem i to na dobrych kilka dni.
Marta, to tak jak my 🙂 Najpierw góry a potem dla relaksu trochę odpoczynku własnie nad morzem 🙂
My do Batumi nie dotarliśmy… Ale słyszałam, że czasy herbacianych pól już minęły. Niemniej jednak, myśleliśmy żeby zahaczyć w czasie następnej wizyty. Twój wpis będzie pomocny przy podejmowaniu decyzji:)
Niestety po herbacianych polach nie ma już znaku, ale Batumi mimo wszystko zachwyca 🙂
Ach, jak pięknie! <3 To są kierunki kompletnie obce przeciętnemu Polakowi, a szkoda, tyle wspaniałości tam czeka 🙂 Świetne zdjęcia!
Wbrew pozorom Polaków jest w Gruzji całkiem sporo i dobrze, bo bardzo nas tu lubią 🙂 Ale kierunek rzeczywiście dopiero nabiera popularności 🙂
Woow! A córka mówiła, że oni nie zdecydowali się tam dojechać, bo jest za dużo ludzi. Ale z tego co widzę, to miejsca sa tak ciekawe, że i ludzie nie przeszkadzają 🙂
Dokładnie tak 🙂 Dla takich miejsc można przymknąć oko na ludzi 🙂
Warto odejść od centrum i trochę pobłądzić 🙂
WOW, ze Swanetii do Batumi – to musiał być dla Was rzeczywiście przeskok jak z Domku na prerii do prawdziwego Las Vegas.
Hahaha Ola lepiej bym tego nie ujęła! 🙂 Było dokładnie tak jak piszesz 😉
Ale przepiękne zdjęcia! Aż się chce śpiewać „Batumi, ech Bartumi, herbaciane pola Batumi!” Tylko gdzie te herbaciane pola się podziały? Poza pięknym słońcem i plażami super ten pomnik miłości i porozumienia 🙂
Rzeczywiście ta piosenka towarzyszyła nam cały wyjazd, chociaż po herbacianych polach nic już nie zostało :/
Niemniej Batumi warto odwiedzić! 🙂
Moja żona od dłuższego czasu „choruje na Gruzję”. Mam nadzieję, że szybko się tam wybierzemy.
Marcin, tylko ostrzegam, po wizycie żona się nie wyleczy, a zachoruje jeszcze bardziej! I Ciebie zarazi 😉
Przepiękne miejsce 🙂
Lubimy i my 🙂
Porównanie do Las Vegas bardzo trafne, pierwszych kilka zdjęć faktycznie wygląda jak zeuropeizowane królestwo hazardu! 🙂 Ale najbardziej z Waszej relacji ujął mnie street art w Batumi, chciałabym to kiedyś zobaczyć na własne oczy! Pozdrowienia 🙂
Asiu, street artu jest tam znacznie więcej 🙂
Warto zapuścić się w odległe zakamarki i podziwiać wyobraźnie graficiarzy i artystów 😉
Parasolkowe uliczki wyglądają cudownie! A do tego wszechobecne graffiti, świetne 🙂 Zapraszam do siebie, chociaż u mnie zupełnie inne tematyka (jednak pierożki gruzińskie może Was zachęcą haha) 🙂
No jak pierożki to zaglądamy! 🙂
Co do parasoli mieliśmy szczęście, bo następnego dnia już je zdejmowali 🙁