Ait ben Haddou – tego o nim nie wiecie!
O tym miasteczku nawet w internetach nie ma zbyt wielu informacji. A jeśli już to bez względu, czy jest to blog podróżniczy, wikipedia, czy też przewodnik, wszędzie piszą o tym samym. Czyli zazwyczaj, że Ajt Bin Haddu to kazba, forteca, miasteczko obronne, ksar, czy jak kto woli, po prostu warowna osada.
By podkreślić jej wyjątkowość wspomina się, o wpisaniu na listę UNESCO w roku, w którym urodziła się Monika Brodka i Lionel Messi, a Jan Paweł II odbył trzecią pielgrzymkę do Polski 🙂 Kolejna informacja dotyczy powstania osady, które datuje się na wiek XVI. Do tego zawsze musi pojawić się wzmianka, że ze względu na położenie pomiędzy Marrakeszem, a Warzazatem Ajt Bin Haddu było kiedyś głównym miasteczkiem handlowym, na trasie karawan zmierzających w stronę Sahary, dopóki nie powstały alternatywne szlaki, przez które miasteczko podupadło. No i ostatni najczęściej wspominany fakt, czyli malownicza sceneria osady, przyciągająca reżyserów z całego świata. Poniżej możecie zobaczyć trzy kadry z tą urokliwą osadą w tle. Graficy co prawda maczali w nich palce, ale może poznacie z jakich filmów pochodzą? 🙂
Odgadliście? 🙂 Jeśli nie to spieszymy z pomocą. Pierwszy kadr pochodzi z serialu Gra o tron, drugi to oczywiście Gladiator, a trzeci to Książę Persji. Oprócz tych wymienionych nagrano tu także takie filmy jak Klejnot Nilu, Aleksander, Popiół i diament, Królestwo Niebieskie, Asterix i Kleopatra, czy Królowa pustyni. Całą listę możecie zobaczyć poniżej.
Do tej pory można zobaczyć elementy fortecy, zbudowanej właśnie na potrzeby filmów, jak chociażby ta brama.
Z kolei na tej niepozornej dziurze w ziemi, pokrytej resztkami scenografii, jeszcze niedawno znajdowała się słynna arena z filmu Gladiator, na której Generał Maximus walczył o życie.
Przy filmowych produkcjach ubodzy mieszkańcy mają okazję nie tylko sobie dorobić, ale i zdobyć pewną renomę. Widoczna na zdjęciu starsza kobieta w łachmanach to właśnie mieszkanka miasteczka. Przewodnik mówił, że jest bardzo otwarta i chętnie opowiada o swoim epizodzie w „Grze o tron”.
No ale zacznijmy od początku… O tym jak znaleźliśmy się w tym miejscu możecie poczytać we wpisie dotyczącym nocy na pustyni, bowiem do Ajt Bin Haddu dotarliśmy właśnie w drodze powrotnej z Zagory. Miasteczko położone jest na zboczu wzgórza i znajduje się pomiędzy górami Atlasu Wysokiego i Antyatlasu, natomiast jego nazwa pochodzi od pierwszej zamieszkałej tam rodziny. Zwiedzanie fortyfikacji z lokalnym Berberem kosztowało nas 10 dirhamów, czyli ok. 4 zł. Teoretycznie można to zrobić na własną rękę, jednak nam trafił się naprawdę bardzo fajny przewodnik, który na każdym kroku raczył nas jakąś ciekawostką. Jako że Marokańczycy mają głowę do języków, on sam znał ich aż 6…
Obecnie większość rodzin mieszka po drugiej stronie rzeki, czyli w nowej części miasta, jednak 9 z nich pozostało na terenie kazby. Dawniej życie w tej obronnej fortecy wcale nie było łatwe, gdy jeszcze most nie był wybudowany przeprawa na drugą stronę zajmowała dwa dni, bowiem wykorzystywało się odpływy, podczas których poziom wody w rzece opadał.
Teraz otoczone palmowym gajem koryto jest niemal wyschnięte i można przez nie przejść przez kamienie i worki z piaskiem. „Pomocą” służy też zgraja dzieciaków, która za podanie, a raczej wyszarpanie Twojej ręki, oczekuje zapłaty.
Chodząc po wąskich uliczkach kazby można odnieść wrażenie, że czas się tu zatrzymał… Mury kazby jak większość budowli w Maroku, przyjmują kolor otaczającej przyrody, czyli w tym przypadku czerwony odcień pobliskich gór i otaczającej ziemi. Ściany fortyfikacji to nic innego jak mieszanka gliny i słomy, często z domieszką zwierzęcych odchodów. Byliśmy nawet świadkami renowacji jednego z mieszkań.
I choć budulec w saharyjskim klimacie jest twardy jak głaz, to podczas deszczu zaczyna się rozpuszczać. Opady w tej części kraju nie występują co prawda zbyt często, jednak nasz przewodnik mówił, że tynkowanie ścian odbywa się co roku.
Echh a my się dziwiliśmy, że mieszkańcom Chefchaouen rokrocznie chce się odmalowywać całą medynę na niebiesko… 🙂 W Ajt Bin Haddu woda czerpana jest z podziemnego źródła, natomiast z powodu braku elektryczności w domach wykorzystywane są baterie słoneczne. Na samym szczycie kazby, znajdują się ruiny dawnego zamku. Otaczające widoki na nową część miasta i górską panoramę zrekompensowały styczniowy upał.
Dawniej ten doskonały punkt obserwacyjny ostrzegał mieszkańców przed nadchodzącym zagrożeniem, dlatego też poszczególne domy i niższe piętra kazby powstawały od szczytu góry, a nie jakby się mogło wydawać od jej podnóży. Zdarzało się, że spacerując przez wąskie uliczki, nagle trafialiśmy na czyjeś podwórko, albo przechodziliśmy przez środek czyjegoś domu. Albo mieszkańcy są tacy gościnni, albo nasz przewodnik ma u nich chody 🙂
Widzieliśmy także miejsce, gdzie przyjmowani byli członkowie ekip filmowych, którzy podczas kręcenia scen mieszkali w kazbie, aby poczuć klimat tego miejsca i na chwilę przenieść się do przeszłości. W dolnej części fortyfikacji na każdym kroku mijaliśmy stragany z pamiątkami, od kiczowatych wielbłądów, poprzez dywany i inne rękodzielnicze arcydzieła.
Na poniższym zdjęciu widać berberyjską flagę w kolorach symbolizujących słońce, góry i ocean oraz czerwony znak, który w alfabecie Berberów (zdjęcie obok) oznacza wolnych ludzi.
Byliśmy też świadkami powstawania obrazów, przy użyciu ognia i naturalnych barwników. W Marrakeszu właściciel garbarni podpalał skórę, żeby udowodnić nam jej autentyczność, natomiast tu malarz podgrzewał specjalny papier, na którym pod wpływem ciepła, pojawiały się brązowe kontury ze skarmelizowanego cukru.
Pozostałe kolory powstały przy użyciu kawy, zielonej herbaty i indigo. I chociaż nie jesteśmy fanami pamiątek to na taki obrazek się skusiliśmy. Do nowej części miasta wróciliśmy już mostem, rozglądając się za czymś do jedzenia.
I chociaż przewodnik zaprowadził nas do jakiejś turystycznej restauracji, to grzecznie podziękowaliśmy i poszliśmy do lokalnej knajpki. Jak się potem okazało i tam obsługiwał nas właśnie on – człowiek orkiestra 🙂
15 Comments
Piękne zdjęcia 🙂
Zainteresowały mnie te ciekawostki filmowe. Bardzo lubię takie „smaczki”, jak pokazanie zdjęć „na żywo” oraz kadrów z filmów w danych miejscach nakręconych.
Fajnie jest zobaczyć miejsca z dużego ekranu na żywo 🙂 A już zwłaszcza te, w których kręcono tak wiele filmów 🙂
Znakomity reportaż, być w takim miejscu, to marzenie….
Dziękujemy! 🙂
Marzenia trzeba spełniać, więc nie mogło nas tam zabraknąć! 🙂
Pięknie. Nabrałam ochoty na Maroko 🙂 Może w następnym sezonie, bo na ten już są plany.
Maroka nigdy dość 🙂 Upoluj tanie bilety i w drogę! 🙂
Aż mi się ciepło robi i chcę już wakacje jak patrzę na te zdjęcia! 🙂
Nam też miło się wspomina ten wyjazd 🙂
Chciałabym zobaczyć to na żywo:)
Robi wrażenie! 🙂
A jeśli nie na żywo to polecamy chociaż obejrzeć podane we wpisie filmy 🙂
Wcale się nie dziwię, że to miejsce było tłem dla tak wielu produkcji filmowych. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Chętnie bym się tam wybrała 🙂
Polecamy ! 🙂
Na żywo robi jeszcze większe wrażenie, zwłaszcza gdy przewodnik potrafi tak barwnie opowiadać 🙂
Szkoda, że nie przeczytałam tego opisu przed wyjazdem do Maroka, ale i tak poszerzył moją wiedzę.
Miło nam to słyszeć! Nam tez brakowało takiej wiedzy przed wyjazdem, więc sami postanowiliśmy ją poszerzyć 🙂
Ale ten Popiół i Diament to chyba pomyłka? Wajda miałby kręcić swój film w Maroku?