Góry Świętokrzyskie – plan wycieczki na dzień lub dwa.
Zawsze wydawało mi się, że jak jechać w góry, to co najmniej na kilka dni. I o ile na studiach czasu było dużo, to teraz praca na etat okazała się pewnym ograniczeniem. Jednak w myśl powiedzenia jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, po ostatnim podboju wielkopolski, postanowiliśmy ze znajomymi z pracy podbić województwo świętokrzyskie.
O ile między słowem Warszawa, a Góry Świętokrzyskie, na pierwszy rzut oka wyczuwa się sporą odległość, to w rzeczywistości są to niecałe 3 godziny drogi. Jeśli więc szukacie pomysłu na weekend, zamiast biadolić, że w tym czasie nie da się przecież nic zrobić, to zapraszamy do lektury.:)
Przy wyjeździe ze stolicy około 6, pierwszy przystanek zrobiliśmy dwie godziny później w Iłży, przy ruinach zamku Biskupów Krakowskich. XIV-wieczna wieża, już z daleka wołała do nas „hej, chodźcie zobaczyć jakie piękne są tu widoki”, a że nam nie trzeba dwa razy powtarzać, żwawym krokiem ruszyliśmy na górę.
Niestety na drodze do naszego celu, stanęły zamknięte na 3 spusty drzwi. Próbowaliśmy powalczyć z kłódką, ale że taki z nas Macgyver, jak z koziej pupy trąba, to skończyło się na podziwianiu okolicy z niższych pięter. Jak widać na poniższym zdjęciu Donkiszot miałby tutaj co robić…
Zaraz obok zamku znajduje się mini park linowy, całe szczęście ktoś rozsądny chciał oszczędzić nam skręcenia karku i pozabierał drabinki… 🙂
Z Iłży ruszyliśmy prosto do Świętokrzyskiego Parku Narodowego. No dobra, prawie prosto, bo z małym przystankiem w Ostrowcu Świętokrzyskim u kolejnych znajomych z pracy, ale stamtąd to już naprawdę na szlak 🙂 (Mapka poniżej)
Zostawiliśmy samochód w Nowej Słupi i spacerując przez puszczę jodłową, dotarliśmy do klasztoru Świętego Krzyża na Łysej Górze.
Pogoda niestety nie sprzyjała, ale nie straszny nam był deszcz i wiatr, bo chcieliśmy przejść zaplanowany szlak, ze stacją końcową w Świętej Katarzynie. Wszystko pięknie i ładnie dopóki nie doszliśmy do pierwszego drogowskazu. Święta Katarzyna 7,5 h. Seeeerio?!
Po szybkich kalkulacjach doszliśmy jednak do wniosku, że skoro do klasztoru dotarliśmy o połowę szybciej, niż wskazywały mijane wcześniej drogowskazy, to mamy całkiem niezłe rokowania i postanowiliśmy zaryzykować. Po drodze mijaliśmy osadę średniowieczną w Hucie Szklanej, a niedługo potem ambonę! 😀
Nie muszę chyba tłumaczyć, że po noclegu w jednej z takich ambon, mam do nich straszliwą słabość! Muszę? No dobra, jak muszę, to przeczytajcie ten wpis. 🙂 Po około 3 godz. z małym przystankiem na placu zabaw, dotarliśmy na Łysicę, czyli najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Brzmi nieźle co? „Najwyższy szczyt”. Jednak jeśli spodziewacie się zapierających dech w piersiach widoków, to muszę Was rozczarować, bo brzmi lepiej niż wygląda.
Niemniej satysfakcja z jego zdobycia gwarantowana, zwłaszcza przy takiej pogodzie. A że mróz naprawdę dawał się we znaki, każdy rozgrzewał się tak jak umiał…:)
Po drodze do Świętej Katarzyny mijaliśmy drewnianą kapliczkę i źródełko św. Franciszka. Podobno znajdująca się w nim cudowna i nigdy niezamarzająca woda, ma moc leczenia oczu.
Czy skutecznie? Kto wie. W każdym razie na dnie pływało sporo monet, więc najwyraźniej turyści byli zadowoleni. Zaraz obok na skraju lasu biegnie ścieżka upamiętniająca ofiary II wojny światowej i dwie zbiorowe mogiły pomordowanych mieszkańców… W Świętej Katarzynie znajduje się także kapliczka Stefana Żeromskiego, gdzie na ścianie zachował się podpis poety. Kiedy wreszcie udało nam się dojść do końcowego przystanku, musieliśmy jakoś się dostać do samochodu, który przecież zostawiliśmy za górami i lasami (dosłownie 🙂 )…
Z racji rzucających się w oczy kurtek, do łapania stopa zostałam wydelegowana ja i Mikołaj. Trzeba przyznać, że poszło całkiem nieźle, bo już po kilku minutach zatrzymał się samochód. Cóż, ten wściekły róż i robotniczy pomarańcz ewidentnie przyciągają uwagę…:)
Dwóch starszych panów uraczyło nas miłą pogawędką i podwiozło prosto do Nowej Słupi. Wróciliśmy po resztę, a w drodze powrotnej zahaczyliśmy o ruiny gotyckiego zamku, znajdujące się w Bodzentynie. To własnie tam zatrzymał się Władysław Jagiełło, podczas pielgrzymki na Święty Krzyż, niedługo przed bitwą pod Grunwaldem.
Wisienką na torcie uwieńczającą naszą wycieczkę była wizyta w Karczmie Dobrut. Smacznie, pożywnie i w dobrej cenie, jednak, mimo że głód po całym dniu wędrowania dawał się we znaki, to płeć piękna nie podołała gigantycznemu plackowi węgierskiemu… 🙂 I choć cały wyjazd trwał tylko jeden dzień, to obcowanie z naturą i porządna dawka górskiego powietrza, naładowały nas pozytywnie na cały tydzień. Lekkie zakwasy subtelnie sugerowały, że trzeba częściej wybierać się na takie wycieczki, dlatego mamy już pomysł na następną… 🙂
13 Comments
Cudnie tam jest 🙂 Byłam na w podstawówce na wycieczce i mam jeszcze analogowe zdjęcia 🙂
Podpisujemy się pod tym! 🙂 I u nas jakieś zdjęcia ze szkolnej wycieczki by się znalazły 😉
Bardzo fajna wycieczka 🙂 Ja akurat w Świętokrzyskich nigdy nie byłam, a przynajmniej sobie nie przypominam, więc może czas się wybrać? Niestety, mój narzeczony nie przepada za chodzeniem, zwiedzaniem, oglądaniem, itd. — chyba będzie ciężko go przekonać.
Pójdź z nim kilka razy na mecz, wypij piwo oglądając boks w TV, to może zechce się zrekompensować i troszkę z Tobą pozwiedzać ! 🙂
Trzymamy kciuki!
Klimatyczne miejsce, a ciepłe weekendy się zbliżają… 🙂 Nic, tylko ruszać na wyprawę.
Doskonałe na rozpoczęcie sezonu. Szlak niezbyt męczący, więc w sam raz na wyrobienie kondycji 😉
Super pomysł na spędzenie weekendu. Mój chłopak pochodzi z tamtych stron, więc ostatnio jestem dość częstym gościem w świętokrzyskim. Dopiero zapoznaję się z rejonami, ale uwielbiam tam przebywać. Mnóstwo atrakcji, piękne widoki – żyć nie umierać! 🙂
Kinga, no to masz szczęście! 🙂
Wspaniałe okolice na aktywny wypoczynek 😉
Słuchajcie, czy mogę prosić o więcej szczegółów?
Ile ostatecznie zajęło Wam całe przejście spod klasztoru do Katarzyny?
Jak wyczerpujący jest to szlak? I jak ostro i często pnie się pod górę?
Czy trasa jest kamienista, czy głównie ziemista?
Czy dużo na niej schodów?
Czy ciągnie się tylko polami, lasami, czy gdzieś schodzi też na ulicę, chodnik itp?
Chętnie wybralibyśmy się tam rodzinnie, z 6, 8-letnimi dziećmi oraz dziadkami, dlatego im bardziej szczegółowe informacje, tym lepiej. Zwłaszcza, że babcia ma duży problem z kolanami, po schodach i pod górę, ale z drugiej strony po płaskim w galerii handlowej krąży przez 5-6h + na/z przystanki autobusowe bez problemu…
Dziękuję za odpowiedź! Pozdrawiam 🙂
No pewnie! 🙂
Spieszymy z odpowiedzią! 🙂
Z klasztoru do Św. Katarzyny ok 5 godzin. Szlak nie jest zbyt wyczerpujący, wystarczy robić częstsze przystanki. W stromo górę pnie się raczej bardzo rzadko – prawie wcale. Trasa ciągnie się głównie lasami, ale jest też kawałek asfaltu (widać to na mapce). Kamieniście jest w okolicach Łysicy. Schodów jest ze 3 podejścia, w tym na Święty Krzyż, ale nie jakoś dużo. We wpisie są ich zdjęcia 🙂 To dość długi, ale raczej lekki szlak 🙂 W razie pytań dawaj znać! 🙂
Oj może i widoki na Łysicy nie są zapierające dech, ale trzeba docenić nasze góry 🙂 ja jako przewodnik po Górach Świętokrzyskich wiem, że turyści różnie reagują, ale przyznajcie sami że są jedyne w swoim rodzaju:) gołoborza, klasztor na Św. Krzyżu, Łysica, Kielce, Bodzentyn, szlak czerwony, legendy o świętokrzyskich czarownicach. Tylko u nas 🙂
Witam,
fajna fotorelacja z moich Gór Świętokrzyskich.
Zapraszam na mojego bloga po nowe inspiracje:
http://rajdcommandokielce.blogspot.com/
Pozdrawiam
Jednodniowa, czy może nawet parodniowa – każda wycieczka to świetna inicjatywa. Nie dość, że życie nabiera więcej koloru, to można spędzić czas w aktywny sposób na łonie natury. Uwielbiam tak jeździć – a często robię to tak, że w międzyczasie się jeszcze gdzieś zatrzymuję, tak dla odpoczynku – np Domki Marzeń w Marzyszu. Dobra baza wypadowa to też jedna z ważnych rzeczy podczas planowania takiej wycieczki. Tak czy owak – świętokrzyskie rządzi!