Czy wszystkie drogi prowadzą do Rzymu?

Kilka minut, kilka tysięcy metrów nad ziemią i znalazłam się w drodze ku słońcu. Tego dnia, w deszczowej Warszawie, łatwo można było zapomnieć, że przecież za warstwą chmur, bez względu na pogodę, zawsze kryje się słońce. Znów byłam ponad tym. Znów byłam w podróży. Rzym przywitał nas ciepłym powietrzem i przyjemnym, popołudniowym słońcem. Aż chciałoby się rzec – piękna wiosna tej jesieni. Cóż za szkoda, że w Polsce grudzień nas tak nie rozpieszcza…

nie Niektórzy twierdzą, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Czy słusznie? Pozwól, że Cię oprowadzę… Witaj w świecie, gdzie na każdym kroku współczesność przeplata się z historią, a czas zatrzymuje się w miejscu.

wybrane1-007IMG_2401122___124IMG_2573wybrane1-006DSC_0726DSC_0755 IMG_2396DSC_0754 DSC_0802wybrane3DSC_0794IMG_2421 IMG_2459 IMG_2462IMG_2436IMG_2271 IMG_2284 DSC_0879122___122 IMG_2489 wybrane1-008IMG_2261122___123IMG_2472

122___121IMG_2545 RzymIMG_2329 wybrane1IMG_2508 IMG_2516 IMG_2529IMG_2530 IMG_2535 IMG_2542

Na koniec czas na kilka mniej lub bardziej  praktycznych „rzymskich” ciekawostek 🙂

  1. Zacznijmy z grubej rury… Otóż jesienią w Rzymie warto zaopatrzyć się w parasolki, jednak niestety nie do ochrony przed słońcem, czy deszczem, a… spadającą z nieba kupą. Ptaki, które migrują do Rzymu z zimniejszych części Europy, są dla miasta nie lada zmorą, nic więc dziwnego, że co roku inwestuje ono w ich odstraszanie ponad 100 000 euro.  My też mieliśmy okazje się przekonać, że przejście brzegiem Tybru jest sporym wyzwaniem, chwila nieuwagi i jesteś naznaczony. Cóż, sprawa może i gówniana, ale niektórzy twierdzą, że przynosi szczęście, więc przy tej wersji pozostańmy 🙂
  2. Informacja dla zmarzluchów i innych ciepło i kołdrolubnych – warto pamiętać, że przez panujący we Włoszech śródziemnomorski klimat, w większości Rzymskich hoteli nie ma się co spodziewać ciepłej kołderki, a co najwyżej prześcieradła z cienką narzutą. Tym więc, którzy lubią przytulić się w nocy do puchowej pierzynki, zalecam podróżowanie ze śpiworem.
  3. Kierowcy w Rzymie nie wiele robią sobie z przepisów drogowych i w zasadzie często traktują je raczej jako wskazówki, a nie nakazy. Widać to doskonale po poobijanych karoseriach większości samochodów, a sceny pt. „Przepraszam, zgubił Pan kołpak!” nikogo tam nie dziwią. Jeśli więc ktoś szuka darmowych skoków adrenaliny, wystarczy podjąć próbę przejścia przez ulicę, w nieoznakowanych miejscach – emocje gwarantowane.
  4. Mężczyźni, gentelmani, chojracy! Zanim skoczycie na pomoc biednej Włoszce, na którą krzyczy i wymachuje rękoma jakiś mężczyzna, zaklinam Was! Stop! Choć czasem  mogłoby się wydawać, że Włosi się kłócą,  to zazwyczaj w bardzo ekspresyjny, pełen gestów i krzyków sposób, wyrażają swoje zdanie, ot taki temperament.
  5. Kolejny Rzymski hit – dzikusy i autobusy. To, że autobusy bywają zapchane, żadnym odkryciem nie jest, nawet to, że można nie załapać się na trzeci kurs z rzędu, nie wywołuje większego poruszenia. Toteż pójdę o krok dalej… O ile wsiąść do autobusu wreszcie nam się udało, to z wyjściem był o wiele większy problem. Na tyle duży, że przy końcowej stacji, autobus został obstawiony przez trzech policjantów, którzy usiłowali zatrzymać falę ludzi wlewających się do środka, jeszcze zanim zdążyliśmy wysiąść.  Przy każdych drzwiach stał mundurowy, a za jego plecami, niczym stado oszalałych bestii, kłębił się żądny przejażdżki tłum. Całe szczęście udało nam się ewakuować, bo potem to już tylko pisk i zgrzytanie zębów…  Dobre strony są takie, że w Rzymie poza lotniskiem, wszędzie jest stosunkowo blisko, toteż można swobodnie podróżować na piechotę.
  6. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się na skorzystanie z tego właśnie środka transportu, to musi wiedzieć, że na większości przystanków nie ma rozkładów jazdy, a jeśli chcemy, żeby kierowca się zatrzymał, trzeba do niego pomachać, w innym wypadku może nas ominąć. Sposób kasowania biletu też dobrze jest od kogoś podpatrzeć. No dobra… Tylko wtedy gdy ktoś jest taką blondynką jak ja 🙂 Na szczęście w autobusie pomocnych rąk nie brakuje, o ile oczywiście zdołamy się dopchać do kasownika.

I na koniec… Jeśli ktoś mi powie, że nie ma czasu na wizytę w Rzymie, to będę się kłócić 🙂 Czasem wystarczy weekend i tylko jeden dzień urlopu, bo powyższe zdjęcia pochodzą z trzydniowej wycieczki. Niby niezbyt długo, ale wystarczająco, aby zobaczyć najważniejsze miejsca i zabytki Wiecznego Miasta. Wróciliśmy stamtąd zupełnie inni. Wróciliśmy zakochani w Rzymie 🙂

A jakie są Wasze wspomnienia związane z tym miejscem?