Miasto widmo, czyli polski Prypeć…
UWAGA!
Ze względu na bezpieczeństwo, odradza się naśladowanie bohaterów tekstu.
Na teren obiektu wchodzi się na własną odpowiedzialność i należy zachować szczególną ostrożność!
Z uwagi na krytyczny stan budynków odradza się wchodzenia do środka.
Rok 1992. Być może dzieci rosyjskich oficerów zajadały akurat poranną owsiankę, czekając, aż mamy odprowadzą je do pobliskiego przedszkola.
Może padał deszcz, nadając atmosferze ponury charakter lub wręcz przeciwnie, słońce rozgrzewało płyty blokowisk i nic nie zapowiadało zdarzeń jakie miały nastąpić…
To właśnie w tym roku, leżące nieopodal Bolesławca, dolnośląskie Pstrąże (mapka dojazdu na końcu wpisu), przestało należeć do Armii Radzieckiej. Rosyjscy żołnierze, wraz z rodzinami, opuszczali swoje domy w pośpiechu, nieświadomi, że ich domy wkrótce zostaną rozgrabione…
Na początku dwudziestego wieku miasteczko miało służyć armii niemieckiej, by w roku 1945 przejść pod władanie wojsk radzieckich i tym samym zniknąć z map… Część drogowa mostu prowadzącego do miasteczka została wysadzona, by uniemożliwić Polakom dotarcie do wojskowych koszarów i owianego tajemnicą obiektu.
Dwa lata po podpisaniu układu o wycofaniu wojsk radzieckich z terytorium RP, Pstrąże zostało podporządkowane polskiej administracji. Ponura historia miejsca, sąsiedztwo poligonu czołgowego i hangarów na broń jądrową sprawiły, że miejsce do dziś nie zostało zamieszkane.
Obecnie służy ono do ćwiczeń służb ratunkowych i jednostek specjalnych, żeby więc nie czekać, aż popadnie w kompletną ruinę, postanowiliśmy odwiedzić je wraz ze znajomymi z pracy. Wybraliśmy się od wschodu, przekraczając rzekę Bóbr mostem kolejowym. Mijając po drodze rosyjskie napisy na murach i wysadzony most drogowy, z niczym niezabezpieczonymi krawędziami, dotarliśmy do Pstrąża.
A tam przywitała nas deszczowa i mglista aura, jakby celowo przystosowując się do mrocznego klimatu miejsca. Nie mieliśmy pewności co nas czeka, bo mimo że osiedle, które postanowiliśmy zwiedzić, nie należy do poligonu, to strzegły je wojskowe tabliczki z zakazem wstępu…
Chodziliśmy więc na palcach, wsłuchując się w każdy szmer i mając oczy dookoła głowy… Weszliśmy do pierwszego z opuszczonych bloków, szukając śladów dawnego życia. Dało się je odczuć za każdym razem, gdy natrafialiśmy na jakieś przedmioty, porzucone w pośpiechu przez radzieckich mieszkańców. Ubrania, gazety, zabawki…
Większość budynków była w opłakanym stanie, toteż staraliśmy się wybierać, te najbardziej stabilne, z w miarę zachowanym sufitem i ścianami. W jednym z nich chłopakom udało się wejść na dach, który upodobały sobie rosnące tam drzewa.
Niektóre klatki schodowe zostały wysadzone, by uniemożliwić zwiedzanie obiektów grożących zawaleniem.
Na większości budynków widać ślady amunicji, od małych otworów po karabinach maszynowych, aż po pokaźne dziury od granatów (no dobra, tak naprawdę to się nie znam :), oceńcie sami)…
Naszą uwagę przykuły także piwnice. W ich mrocznych zakamarkach walały się stare meble, gazety i zabawki…
Na terenie osiedla oprócz bloków mieszkalnych i domów oficerskich, znajdowała się także szkoła i przedszkole. W tym ostatnim oprócz niszczejących, bajkowych ilustracji, znaleźliśmy także napisy na ścianie…
Krople spadające z przeciekającego sufitu i trzeszczące pod butami rozbite szkło, odbijały się echem w całym budynku. Każdy niezidentyfikowany szelest i dźwięk oddalonego o kilometry silnika, sprawiały, że momentalnie skakała nam adrenalina, a zmysły zaczynały się wyostrzać. Ostatecznie wygonił nas stamtąd nieco stłumiony głos syreny… Pierwsza myśl jaka przyszła nam do głowy, to że wojsko zwołuje ćwiczenia, jednak jak można się domyśleć, w trakcie ich trwania teren obstawiany jest przez żandarmerię…
Jakie wrażenia? Może i Prypeć to nie jest, jednak wielu ludzi nie wie, że mamy w Polsce takie miejsca, a z pewnością można tu odczuć klimat minionych lat… Spowite ciszą budynki i porozrzucane przedmioty, należące do dawnych mieszkańców, przypominają, że jeszcze dwadzieścia parę lat temu w Pstrążu toczyło się normalne życie. A w 1992 roku dzieci radzieckich żołnierzy ostatni raz jadły tutaj poranną owsiankę…
25 Comments
Polecam! Samo miejsce ma swój charakter, na każdym kroku czuć historię, grozę a zarazem podekscytowanie. Im wchodzi się głębiej w miasto poziom adrenaliny wzrasta a moment, kiedy słyszysz podjeżdżający samochód i chwilę później trzask zamykanych z impetem drzwi nadaje jeszcze większego mroku i coraz bardziej się nakręcasz ! 🙂
Podpisujemy się pod każdym słowem!
Bardzo klimatyczne miejsce!
Byliśmy i jeszcze tam wrócimy 🙂
My też musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć 🙂
Ciarki…. Szczerze, to jestem daleka od zwiedzania takich miejsc. Mam potrzebę kwiatków i ptaszków. Tym bardziej dzięki za pokazanie też innej rzeczywistości. Przynajmniej już nie muszę tam jechać 😉
Hahaha 😀
Basiu kwiatki i ptaszki też są super, ale tam niestety ich nie znaleźliśmy 🙁
Cieszymy się, ze udało nam się przybliżyć Ci ten inny wymiar 🙂
Kocham opuszczone miejsca 😀 O tym jeszcze nie słyszałam, ale wygląda super;) Ponoć Borno Sulinowo również zachwyca;)
Oooo my słyszeliśmy o Kołominie, ale o Borno Sulinowo nic, a nic…
Chyba trzeba uzupełnić braki 😉
Borne Sulinowo teraz jest już odremontowane i całkowicie zamieszkałe (w swoim czasie można było tu kupić całkiem tanio lokum), ale nadal ma swój czar i urok (choć już nie opuszczonego i tajemniczego miejsca).
O tym z kolei nic nie wiemy. Miasto, które narodziło się na nowo? 🙂
Historia pisze różne scenariusze, niestety dla Pstrąża nie miała najlepszych planów… :/
Poruszające miejsce, szczególnie, że ma swoją historię. Trochę przerażające, czułabym się nieswojo w takiej ciszy i opuszczeniu. Fajnie, że podzieliłaś się tym wątkiem.
Rzeczywiście było dość nieswojo, ale w takich miejscach człowiek ma czas na pewne przemyślenia i jakoś tak zaczyna bardziej cieszyć się życiem i doceniać to co ma… 🙂
W Pstrążu nie byłam i nawet nie słyszałam. W pierwszym momencie myślałam, że chodzi o Kłomino (okolice Bornego Sulinowa, woj. Zachodniopomorskie) bo wygląda prawie identycznie.
Tez sporo o nim słyszeliśmy, ale podobno już niewiele tam zostało?
Takie miejsca są fascynujące. Chyba ciągnie mnie ku grozie 😉 W końcu znajdę sobie kompana do zwiedzania takich opuszczonych miejsc.
Ludzi zawsze ciągnie do nieznanego, więc i do grozy 😀
Czekamy na relacje! 🙂
Nigdy bym nie pomyśła że takie miejsce istnieje. Ostatnio w TV oglądałam program o strefie czerwonej. Nic nie wiedziałam że w Polsce jest takie miejsce, ale dzięki tobie się dowiedziałam. Strasznie tam jest ja bym się odważyła nawet tam wejść brry. Wielki podziw dla was!
Pozdrawiam, Weronika
pasjeweroniki.blogspot.com
To prawda, miejsce ma dość apokaliptyczny klimat…
Jednak tym razem ciekawość zwyciężyła 🙂
Super miejsce, mam nadzieję, że uda nam się tam kiedyś zawłóczyć… 🙂
Śpieszcie się, póki jeszcze coś tam stoi! 🙂
Raczej nie słyszałam o takim miejscu.Ciarki mnie przechodzą na samą myśl,bałabym się tam zwiedzać.Miejsce bardzo smutne i ponure
Z jednej strony tak, ale z drugiej to dobra lekcja historii. Człowiek bardziej docenia to jak dużo ma i w jakich czasach żyje…
Musimy koniecznie zobaczyć to miejsce, jak będziemy w okolicy Bolesławca. Chciałabym kiedyś odwiedzić Czarnobyl, a Pstrąże może być małą namiastką Prypeci 🙂
niestety miejsce nie napawa optymizmem .Kierowana wpisem pojechałam tam i dzisiaj już są tam same gruzy .Nic nie ma wszystko wysadzone .Jedynie kawałek dalej pozostałości ponoć po koszarach niemieckich
Jakiś czas temu słyszeliśmy, że mają „likwidować miasteczko”, ale nie spodziewaliśmy się, że już po wszystkim… 🙁